Równo rok od ostatniej porażki na własnym stadionie żółto-niebiescy znów zeszli z boiska pokonani. W czwartkowy wieczór gdynianie polegli w tych samych rozgrywkach, co 365 dni temu - wówczas w Pucharze Polski musieli uznać wyższość Piasta Gliwice, tym razem podopiecznych Dawida Szwargi odprawił lokalny rywal gliwiczan z Górnego Śląska. Mamy więc do czynienia z wieloma analogiami i ponownymi odtworzeniami starego filmu, jednak znajdziemy tutaj również fakt, który różni obie konfrontacje i polega on na natychmiastowej okazji do rewanżu. Zaledwie 64 godziny po końcowym gwizdku w konfrontacji pucharowej piłkarze obu zespołów ponownie spojrzą sobie w oczy i być może znów zaiskrzy jak między Nazarijem Rusynem a Patrikiem Hellebrandem przy Olimpijskiej. Od zawodników oczekujemy wyciągnięcia wniosków z porażki (realnego, a nie tylko w formie wyświechtanej frazy boleśnie oklepanej w polskiej piłce) i znacznego podniesienia poziomu swojej gry, a przede wszystkim powrotu z ul. Roosevelta z punktami. W niedzielę o 12:15 Arka gra na wyjeździe z Górnikiem Zabrze w 14. kolejce Ekstraklasy.
Zadanie stojące przed Arkowcami w niedzielę pójdzie jeszcze półkę wyżej, niż w rywalizacji pucharowej. Górnik w lidze przegrał ostatnio… 30 sierpnia (0:1 z Motorem na własnym boisku), czyli 64 dni temu. Od tamtego czasu zabrzanie zanotowali 4 zwycięstwa i 2 remisy, a przed tygodniem ograli 2:1 Jagiellonię w meczu na szczycie Ekstraklasy, przerywając w ten sposób serię 18 spotkań z rzędu bez porażki białostoczan. Podopieczni Michala Gasparika wygodnie rozsiedli się w fotelu lidera najwyższej klasy rozgrywkowej. Z bilansem 8 zwycięstw, 2 remisów i 3 porażek mają 2 punkty przewagi nad Jagiellonią, 4 nad Wisłą Płock, 5 nad Cracovią i 6 nad Lechem (choć cała grupa pościgowa ma w zanadrzu jeszcze po jednym spotkaniu zaległym względem popularnych ,,żaboli”). O ile w czwartek można się jeszcze było spodziewać pewnych roszad w podstawowej jedenastce drużyny z Górnego Śląska (a i tak poza bramką i prawą obroną ich nie było), o tyle w niedzielę obejrzymy już na pewno pierwszy garnitur. Między słupkami gospodarzy stanie rewelacyjny Marcel Łubik. Przed 21-letnim golkiperem słowacki szkoleniowiec zainstaluje łańcuch defensywny złożony z Kryspina Szcześniaka, Rafała Janickiego, Josemy i Erika Janży (ten ostatni już w tym momencie sezonu ma na koncie 2 gole i 2 asysty, co jak na lewego obrońcę jest bardzo solidnym dorobkiem). Chyba, że kontuzja Janickiego odniesiona w Gdyni okaże się wykluczająca stopera z najbliższych zawodów - wówczas Szcześniak powędruje na środek defensywy, a na prawej flance obejrzymy od pierwszego gwizdka Pawła Olkowskiego. Na ,,szóstce” zabrzan spotkanie rozpocznie Jarosław Kubicki, postać kluczowa dla przechwytywania piłek i błyskawicznego grania do wyżej ustawionych kolegów. Środek pola odpowiedzialny za kreowanie będzie należał do Czechów, Patrika Hellebranda i Lukasa Ambrosa. Ofensywna siła rażenia Górnika wygląda w tych rozgrywkach imponująco - w bardzo wysokiej formie znajduje się prawoskrzydłowy Ousmane Sow (6 bramek i 2 asysty w bieżącej kampanii), którego śmiało można nazwać w tym momencie gwiazdą Ekstraklasy, a przy przeciwległej linii bocznej rozpędza się ostatnio Maksym Chłań. Senegalczyk i Ukrainiec znakomicie wyglądają w małej grze z wysuniętym Sondre Lisethem, a Norweg także ma już w tym sezonie na koncie 4 trafienia. Do tego z ławki przednią formację mogą wesprzeć Lukas Podolski czy Luka Zahović. Kontuzjowany jest Michal Sacek, występ Janickiego stoi pod sporym znakiem zapytania, ale reszta graczy jest do dyspozycji słowackiego trenera. Górnik stanowi drużynę do bólu uporządkowaną taktycznie, której automatyzmy opierają się na małych odstępach między formacjami, szybkim przejściu z obrony do ataku, kompaktowej wymianie futbolówki na połowie przeciwnika i determinacji w zbieraniu drugich piłek w środku pola. Centralny sektor murawy doskonale wie, jak zagęścić przestrzeń. Arkowcy muszą w niedzielę uważać przede wszystkim na dynamiczne skrzydła zabrzan - zarówno Sow, jak i Chłań dysponują doskonałym wyszkoleniem technicznym, mają smykałkę do dryblingu, schodzenia z piłką do środka i gry kombinacyjnej. Do tego Senegalczyk w przerwie między sezonami musiał popracować nad wykończeniem akcji, bo w poprzedniej kampanii miał sporo problemów ze skutecznością pod bramką rywala, a w trwających rozgrywkach regularnie pakuje futbolówkę do sieci. Akcje ofensywne często oskrzydla też Janża, więc Marc Navarro w to niedzielne południe na pewno nie będzie miał czasu na rosół i schabowego (czy tam paellę i tapasy). Ponadto trzeba zachować czujność przy strzałach z dystansu i próbach zagrania prostopadłej piłki przez Hellebranda i Ambrosa - nie można dopuścić do powtórki z czwartkowego wieczoru, kiedy ten ostatni miał dużo miejsca przed szesnastką, z czego skrzętnie skorzystał. W rywalizacji pucharowej Arkowcy oba gole stracili po stałych fragmentach - zagrania ze stojącej piłki również stanowią silną stronę piłkarzy z Górnego Śląska i w stosunku do konfrontacji przy Olimpijskiej w postawie zawodników Dawida Szwargi w fazie obrony musi nastąpić zdecydowana poprawa. Przed żółto-niebieskimi w niedzielę arcytrudne zadanie - pod bramką Łubika także nie zapowiada się na drogę przestronną niczym piesza trasa do Morskiego Oka, bo ekipa Gasparika dysponuje drugim najefektywniejszym blokiem obronnym w Ekstraklasie, tracąc dotychczas tylko 11 bramek.
Arka na Śląsku będzie chciała się zrewanżować gospodarzom za czwartkową porażkę przed własną publicznością i pożegnanie z Pucharem Polski. Do konfrontacji przy Roosevelta Arkowcy przygotowują się na obiektach treningowych w Gliwicach, ponieważ pracownicy gdyńskiego działu mediów społecznościowych dopuścili się naruszenia majestatu miłościwie w Zabrzu panującej królewny w osobie Lukasa Podolskiego. Niemiec co prawda ma w tym sezonie bardzo niewielki wpływ na funkcjonowanie drużyny na boisku (i może również dzięki temu wyniki zespołu są tak spektakularne, skoro Górnik nareszcie tworzy drużynę, a nie zastęp służących wychowanka 1. FC Köln?), a kiedy już melduje się na murawie, to niezmiennie jest bardziej bandytą, niż profesjonalnym piłkarzem, ale rozumiemy, że w wieku 40 lat człowiek może tracić zainteresowanie futbolem i kryzys wieku średniego przeżywać, szukając nowych pasji. Nie do końca pojmujemy jednak, dlaczego w tej sytuacji zamiast bić się w Fame MMA z jakimś dziwadłem albo skoncentrować na otwieraniu kolejnych kebabów, popularny ,,Poldi” para się jeszcze nokautowaniem na boisku piłkarskim kolejnych rywali, a wszelkie niewinne uszczypliwości w swoją stronę nakazuje swojej służbie wycinać w pień z impetem drwala. Tak czy inaczej, odległość z Gliwic do Zabrza jest porównywalna z tą z Gdyni do Sopotu, więc żółto-niebieskich kara zakazu korzystania z obiektów treningowych Górnika nie dotknie zbyt mocno i podopieczni Dawida Szwargi będą mogli się skoncentrować na myśleniu o pierwszym w tym sezonie wyjazdowym zwycięstwie, które zarazem podreperuje bilans spotkań między obiema drużynami - na ten moment opiewa on na 9 zwycięstw żółto-niebieskich i 12 wygranych klubu z Górnego Śląska. Sytuacja kadrowa Arki jest stabilna. Zagrożony pauzą kartkową jest tylko Aurelien Nguiamba. Kontuzjowany pozostaje Joao Oliveira. Wizyta w Zabrzu będzie nieść za sobą pewną wartość sentymentalną dla Szymona Sobczaka, który w barwach Górnika debiutował w Ekstraklasie. Sprawienie gigasensacji, jaką byłaby wygrana piłkarzy Szwargi przy Roosevelta, stanowiłoby niebywale cenny zastrzyk punktowy w kontekście walki o utrzymanie - Arka ma w tym momencie 5 punktów przewagi nad strefą spadkową, ale trzeba pilnować tej zaliczki jak oka w głowie.
Życie jest mozaiką pełną przeróżnych barw i odcieni. Sport stanowi tę gałąź naszej rzeczywistości, która przynosi nadzieję niczym Ewangelia, bo zawsze daje okazję do rehabilitacji, zawsze jest jakiś ciąg dalszy. Panta rhei - wszystko płynie, cytując Heraklita z Efezu. Grecki filozof uznawał stałą zmienną za podstawową regułę rzeczywistości, a przed Arkowcami w niedzielę bój o wprowadzenie prawa zmienności końcowych rozstrzygnięć boiskowych. Szansa na rewanż na Górniku przychodzi dla żółto-niebieskich błyskawicznie - oby gdynianie z niej skorzystali i wrócili ze Śląska z trzema punktami. Kocham tylko Areczkę i jej oddam serce swe!
 
             
                     
         
     
                     
                     
                     
                     
       
       
       
       
       
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                            